środa, 30 kwietnia 2014

Pain is my best friend.

Takie trochę smutnawe ._. Napisałam to pod wpływem Mangi "CUT" Polecam ją Wam. Płakałam na niej. Piękna <3


Z Yukio przyjaźniłam się niemalże od zawsze. Wspólna podstawówka, gimnazjum. Mieszkamy obok siebie, więc w dzieciństwie często bawiliśmy się na jednym placu zabaw. Yuki-chan zawsze chronił mnie przed chuliganami, choć często przez to obrywał. Zawsze się mną opiekował, nocowałam u niego, gdy moi rodzice się kłócili. Zawsze mnie pocieszał. Taki właśnie jest mój najlepszy przyjaciel. Yukio Kasamatsu.
~~~
Skończyłam się przygotowywać na mecz. Na policzkach wymalowałam sobie barwy liceum Kaijo. Byłam gotowa, aby kibicować swojemu przyjacielowi, w jednym z jego ważniejszych meczy. O ile nie najważniejszym. Porwałam z szafki torbę i wybiegłam na ulicę. Yukio już na mnie czekał.
- Oi! Spóźniłaś się, Hora-chan.
- Gomene. Make-up mi trochę zajął. Ohayo, Yuki-chan. - cmoknęłam przyjaciela w policzek.
Kasamatsu przyjrzał mi się uważnie.
- Nie sądzisz, że odrobinę przesadziłaś?
- Nie. Chcę cię dopingować najlepiej, jak umiem!
- Dzięki, mała. - zmierzwił mi delikatnie włosy. - Na pewno nie chcesz iść do Kaijo? - zmienił temat.
- Już wybrałam. Idę do Seirin. Ale nie martw się! Mieszkamy dom w dom. Nie przestaniemy się ze sobą widywać!
- Masz rację, ale trochę szkoda przerywać tą passę. Podstawówka, gimba... I jeszcze doszłoby liceum.
- Masz rację. Trochę szkoda. Ale jakoś się ułoży.
Przez resztę drogi rozmawialiśmy o mniej ważnych lub w ogóle nieistotnych sprawach.
Rozdzieliliśmy się dopiero przy hali. Yukio poszedł ze swoją drużyną do szatni, a ja zajęłam miejsce na trybunach.
***
Przegrali. Było mi smutno z tego powodu, tym bardziej, że widziałam płaczącego Yukio. Czekałam na niego przed szatniami.
Wybiegł szybko. Mój krzyk go nie zatrzymał. Czułam, jak po moich policzkach spływały łzy. Ruszyłam w stronę naszego osiedla. Próbowałam dobić się do jego domu, ale nie otwierał. Dałam sobie spokój. Pomyślałam, że pewnie chciałby być teraz sam. Wyrwałam kartkę z zeszytu i napisałam na niej, że jeśli by chciał, to jestem dla niego dostępna o każdej porze. Wsunęłam papier pod drzwi i liczyłam, że odczyta. Mieszkał sam, więc nikt inny nie podniesie za niego kartki.
***
Minęło kilka dni od przegranej Kaijo. Od tamtej pory nie widziałam Yukio. Nie umiałam się też do niego dodzwonić. Martwiłam się, ale myślałam, że pewnie wychodzi wcześniej i wraca później, aby jeszcze ciężej trenować.
Przechodziłam akurat koło Kaijo, gdy zaczepił mnie jakiś chłopak. Rozpoznałam w nim kapitana drużyny.
-Oi! Sumane. Nie wiesz może, co się dzieje z Kasamatsu? - zapytał. - Nie przychodzi na treningi, do szkoły. Nie odbiera telefonów. A wiem, że się z nim przyjaźnisz.
- Nie mam bladego pojęcia, co z nim jest. Też się martwię... Do tej pory byłam pewna, że więcej trenuje i dlatego go nie widuję.
- Jeśli się z nim zobaczysz, to powiedz, że nie mamy do niego żalu i żeby wracał do drużyny. I że się o niego bardzo martwimy, dobrze?
- Obiecuję, senpai.
Pełna obaw wróciłam do domu. Przebrałam się z mundurka i ponownie spróbowałam dostać się do Yukio. Jednak on dalej nie odpowiadał. Przelazłam przez płot i stanęłam pod zasłoniętymi oknami przyjaciela.
- Yuki-chan! Otwórz mi drzwi! Yuki-chan!!
Zero reakcji. Moje serce biło, jak oszalałe. Obeszłam dom w poszukiwaniu jakiegokolwiek miejsca, w którym mogłabym wejść. Udało się. Okno przy drzwiach do ogrodu było uchylone. Dałam radę włożyć rękę z w szczelinę i otworzyć drzwi balkonowe. Zdjęłam szybko buty i zamknęłam drzwi. Wbiegłam po schodach i zatrzymałam się dopiero przy drzwiach do pokoju Yukio. Zapukałam.
- Yuki-chan? Yuki-chan, to ja. Hotaru. Mogę wejść?
Żadnej odpowiedzi. Poczekałam jeszcze chwilę. Serce podchodziło mi do gardła.
- Yuki-chan, wchodzę.
Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się po pokoju. Mój przyjaciel siedział skulony w rogu. Przy nadgarstku trzymał nożyk do tapet. Niemalże czułam, jak rozszerzają się moje źrenice. Chłopak spojrzał na mnie swoimi zapłakanymi oczami. Poczułam, jak w kącikach zbierają mi się kropelki. Bardzo powoli zaczęłam podchodzić do przyjaciela. Wyciągnęłam w jego kierunku rękę. Obserwował mnie. Był wystraszony. Przykucnęłam przy nim i drżącą ręką sięgnęłam po nożyk.
- Daj mi go. - szepnęłam.
Yukio jednak jeszcze mocniej zacisnął na nim dłoń i odsunął ode mnie.
- Odejdź.
Zastygłam w bezruchu. W jego oczach pojawiła się złość.
- Chcę ci pomóc.
- Powiedziałem: ODEJDŹ!
Uderzył mnie. Na tyle mocno, że straciłam równowagę i gibnęłam się do tyłu.Teraz to ja byłam wystraszona. Po moim policzku spływała krew przyjaciela. Yukio wstał. W dłoni nadal dzierżył narzędzie.
- Yuki-chan... - wyszeptałam przez łzy. - Proszę.
Zamknęłam oczy. Kropelki wypływały intensywnie z moich oczu. Usłyszałam szczęk metalu o panele. Otworzyłam oczy. Mój przyjaciel siedział naprzeciw mnie i zakrywał twarz zakrwawionymi dłońmi.
- Przepraszam, Hotaru... Przepraszam.
Podeszłam do niego. Nie starałam się już powstrzymywać łez. Mocno przytuliłam do siebie Yukio. Oboje płakaliśmy.
- Daj mi... obejrzeć twoje ręce.
Pokazał je bez oporu. Były całe pocięte. Przeraził mnie ten widok. Wszystkie rany były świeże, choć niektóre już zaczynały się zabliźniać.
- Przyniosę bandaże. Nie ruszaj się, dobrze?
Kiwnął głową. Wstałam, zabierając ze sobą nożyk. Schowałam go do kieszeni bluzy. Przyniosłam wodę zwykła i utlenioną, gazy, bandaże i plastry ściągające.
Opatrzyłam przyjaciela bez słowa. Gdy skończyłam, usiadłam obok niego i przymknęłam oczy.
- Twoi senpaie chcą, abyś wrócił. Spotkałam ich dzisiaj. Powiedzieli, że nie mają żalu. I kazali przekazać, że się martwią.
W odpowiedzi usłyszałam jęknięcie. Objęłam Yukio. Delikatnie się uśmiechałam.
- Przepraszam, Hora-chan...
- Nie masz za co. - zapewniłam. - Tylko już więcej nie rób sobie krzywdy, dobrze?
- Hai... Obiecuję...
- Dziękuję. - kolejne łzy zaczęły spływać po moich policzkach. - Pamiętaj, że jestem. Dla ciebie o każdej porze dnia i nocy. Po prostu mi zaufaj. Dobrze?
Kiwnął głową.
Zostałam u niego na noc, aby dopilnować, by nic sobie nie zrobił.
***
Tydzień później Yukio poszedł do szkoły i oddał się treningom. Bardzo mnie to ucieszyło. Znowu był pełen energii i życia. W przeciwieństwie do mnie. Zakończyłam swoją przygodę z siatkówką. Zdobyłyśmy mistrzostwo Japonii i mogłam odejść, zanim moja kontuzja się pogłębi.
Siedziałam zdołowana w swoim pokoju. Włożyłam ręce w bluzę i poczułam coś. Wyjęłam nożyk. Musiałam o nim zapomnieć. Powoli wysunęłam ostrze. Zdjęłam frotkę i zrobiłam sobie krwawą kreskę na skórze. Jedną. Drugą. Trzecią. W pewnej chwili zdałam sobie sprawę z tego, co robię. Odrzuciłam od siebie narzędzie i chwyciłam za nadgarstek. Oddychałam ciężko i szybko. Wyjęłam chusteczki i przytknęłam, aby zatamować krew. Po chwili ciecz przestała płynąć. Założyłam plaster i naciągnęłam frotkę. Wzięłam nożyk i wywaliłam do kontenera przed domem. Nie potrzebowałam tego. Nie musiałam zadawać sobie bólu. W końcu miałam Yukio. On zawsze mnie wysłucha.
Wróciłam do pokoju i wyszłam na balkon. rzuciłam w okno przyjaciela gumową piłeczką. Wyszedł po chwili.
Gadaliśmy długo. W sumie o niczym ważnym. Nie wspomniałam o moich problemach zdrowotnych, ani o tym, że się pocięłam. Nie czułam takiej potrzeby. Wiedziałam jedno. Ludzie, którzy uważają ból za swojego najlepszego przyjaciela, muszą mieć naprawdę smutne życie. Moim najlepszym przyjacielem jest Yukio, a ja jestem jego najlepszą przyjaciółką. Oboje to wiemy. I wiemy jeszcze jedno:
Razem damy radę przezwyciężyć każdą trudność.


by #Sora

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz