Druga część do "Nie kochaj. Nie warto..."
Mam nadzieję, że Wam się spodoba!
:D
Po tygodniu Aya wróciła do domu.
Ritsu z resztą współpracowników ustalili, że cały czas ktoś będzie z szefową, aby jej pilnować. Dziewczynie nie do końca podobał się ten pomysł. Mieli w końcu robotę do wykonania, a w biurze nieobecne były przez jej sytuację dwie osoby.
- Hatori-kun. - odezwała się pewnego dnia Kotori. - Wracaj do biura. Mamy teraz gorący okres w wydawnictwie. Powinieneś tam być.
- Nie ma mowy.
- Czuję się już o wiele lepiej. Naprawdę.
- Nie zostawię cię samej, Aya.
Kobieta dała za wygraną. Nie było sensu się kłócić z Hatorim. I tak nie odpuści.
- Chyba, że ... - Tori wpadł na pomysł. - Chiaki z tobą posiedzi.
- Spoko. Dawno się z nim nie widziałam... A nie gonią go żadne terminy?
- Nie... Zaraz do niego zadzwonię.
Po kilku minutach do mieszkania dziewczyny zadzwonił Yoshino.
- To ja się zbieram. - rzucił na pożegnanie Hatori.
- Pa!
Aya zaprosiła Chiakiego do środka i zrobiła mu herbaty. Siedzieli przez chwilę w ciszy, którą przerwał mangaka.
- Jak się czujesz, Aya?
- Już lepiej. Dziękuję. A co u ciebie? Słyszałam, że masz na razie spokój.
- Taa... W końcu Tori nie ma się do czego przyczepić. - zaśmiał się chłopak.
Aya również zaczęła się śmiać. Po chwili rozmawiali już luźno, tak jak kiedyś. Żartowali i śmiali się, opowiadając sobie różne zabawne momenty z czasów szkoły.
- Tak się cieszę, że przyszedłeś! - powiedziała w pewnym momencie Aya. - W końcu ktoś, kto nie siedzi jak na szpilkach i bacznie mnie nie obserwuje. Robiło się to już naprawdę wkurzające... No ale sama jestem sobie winna.
- To nie była twoja wina. - zaprzeczył Yoshino. - Ty...
- Tak?
- Nadal nosisz pierścionek zaręczynowy!
- N-no tak... Wow. Jesteś pierwszą osobą, która to zauważyła.
- Dlaczego? Nie lepiej po prostu o nim zapomnieć?
- Jasne, że tak. Ale wiesz, Chiaki? Chyba między nami było to coś, co ludzie nazywają tą jedyną, prawdziwą miłością... Właśnie dlatego jest mi tak ciężko...
- Powiedz mu.
- Co?! Przecież dał mi jasny przekaz. Nie będę się narzucać.
- Nie narzucasz się. Po prostu powiedz, że go kochasz i odejdź. Będziesz miała czyste sumienie.
Rozmowę przyjaciół przerwał dzwonek do drzwi.
- Ha? Nie przypominam sobie, abym coś zamawiała. - Aya chciała wstać, ale uprzedził ją Yoshino.
Wrócił z bukietem kwiatów.
- Są dla ciebie, Aya.
- Jakbym się nie domyśliła. - odparła dziewczyna ironicznie. - Od kogo?
Yoshino wzruszył ramionami.
- Ale jest bilecik.
Podał kwiaty dziewczynie. Na małej karteczce było napisane tylko jedno słowo: "Przepraszam".
- To od niego. - szepnęła Aya.
Chłopak uśmiechnął się.
Kotori wsadziła kwiaty do wazonu i zaczęła się przebierać.
- Chiaki, zamknij drzwi, gdy będziesz wychodził! - krzyknęła na pożegnanie.
- Hej! Dokąd to?
- Do Yokozawy. Podziękować za kwiaty i powiedzieć, jak bardzo go kocham!
Zdziwienie ustąpiło z twarzy Yoshino i jego miejsce zajął czuły uśmiech.
- Powodzenia, Aya-chan.
***
Aya wbiegła zdyszana do biura, co zszokowało wszystkich jej współpracowników.
- Aya, co ty... - Takano już chciał sprawić jej burę, ale dziewczyna przerwała mu między jednym sapnięciem a drugim.
- Jest... Dzisiaj... Yokozawa?
- Nie. Wziął wolne. Aya, dlaczego tutaj...
Ale dziewczyny już nie było. Wybiegła z budynku i ruszyła w stronę domu Takafumiego.
***
Yokozawa usłyszał silne walenie w drzwi, które z każdą chwilą robiło się coraz głośniejsze.
- Idę, idę. Co to, pali się gdzieś, czy jak?
Ledwo otworzył drzwi i już miał na kogoś na szyi. Zachwiał się i przewrócił. Chwilę trwało, zanim skojarzył, kto na nim leży.
- Aya. Co ty tu robisz?
- Przyszłam podziękować za kwiaty... I powiedzieć, jak bardzo cię kocham, Takafumi.
Źrenice Yokozawy rozszerzyły się. Objął dziewczynę i mocno do siebie przytulił.
- Ale... - Aya po chwili się od niego odsunęła, choć nadal na nim siedziała. - Chcę ci go oddać.
Zdjęła pierścionek zaręczynowy i włożyła go w dłoń mężczyzny.
- Zwalniam cię z obietnicy. - powiedziała, uśmiechając się czule. - Ale jeśli będziesz kiedyś chciał wrócić, przyjmę go znowu. Będę czekać. Nieważne, jak długo. Ale jeśli nie będziesz chciał - zrozumiem.
Dziewczyna wstała, to samo zrobił Yokozawa.
- Aya...
- Przepraszam, że tak wtargnęłam... Chciałam po prostu jeszcze raz móc cię przytulić. - oczy Ayi zaszkliły się. - Do zobaczenia w pracy.
Kotori odwróciła się i szybko wyszła z mieszkania.
***
Aya długo błąkała się po ulicach miasta nim postanowiła wrócić do domu.
Gdy otworzyła drzwi mieszkania, przywitał ją wściekły Ritsu.
- Gdzieś ty była?!
- Nie twój interes.
- Aya, martwiliśmy się o ciebie!
- Nie ma o co! Jestem dorosła, Ritsu. Potrafię o siebie zadbać.
- Miałaś do końca zwolnienia nie wychodzić z domu.
- Nie potrafiłam już wytrzymać! Cały tydzień w czterech ścianach, przy facetach, którzy wiecznie na ciebie patrzą z grobową miną, zamiast porozmawiać i się pośmiać! Gdyby Chiaki nie przyszedł to bym chyba zapomniała znaczenia tego słowa!
- Miał cię pilnować, a tymczasem...
- Ej, odczep się. To nie była jego wina!
Przyjaciele zamilkli. Dopiero po kilku minutach odezwała się Aya:
- Byłam u Yokozawy.
- Tak myślałem. - prychnął Onodera. - Przysłał ci kwiaty, a ty już do niego lecisz. Jesteś żałosna.
Aya wymierzyła Ritsu siarczysty policzek.
- Zerwałam zaręczyny.
Dziewczyna weszła do swojego pokoju, pozostawiając zdziwionego przyjaciela samemu sobie. Po chwili otrząsnął się i wszedł za Ayą. Siedziała na parapecie.
Przed Onoderą stanął widok z tamtego dnia. Podbiegł do przyjaciółki i przytulił ją. Oddychał szybko.
- Co się stało? Ritsu!
- Kiedy to się stało... Też tutaj siedziałaś...
- Często tu przesiaduję. To moje ulubione miejsce w mieszkaniu.
- Przepraszam, Aya. Nie powinienem tak mówić.
- Ja też przepraszam. Za to, że cię uderzyłam.
Dziewczyna wstała i uśmiechnęła się promiennie do Onodery. Chłopak również odpowiedział uśmiechem.
- I co teraz?
- Jak to "co"? W poniedziałek wracam do pracy. Poza tym muszę się przygotować do zawodów. Zawaliłam sobie trochę treningów i muszę je odrobić!
Ritsu zaczął się śmiać.
- No co? - zapytała zdziwiona Kotori, ale i ona po chwili się śmiała.
by #Sora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz