Jak co dzień wracaliśmy z treningu... I jak zwykle nie działo się nic
ciekawego. Jednak wtedy Akashi stwierdził, że szybciej będzie, jeśli
pójdziemy przez dworzec. Kurokocchi jak zwykle skręcił wcześniej.
Gdy przechodziliśmy przez obskurne tunele metra, usłyszałem muzykę. Ktoś pięknie grał na gitarze.
Odłączyłem się od chłopaków i poszedłem w kierunku, z którego dobiegały dźwięki.
Była może w naszym wieku. Z blond włosami spiętymi w kok. Przed sobą miała otwarty futerał, w którym uzbierała się już dosyć pokaźna sumka.
Dziewczyna przestała grać i ludzie się rozeszli. Wyciągnąłem trochę kasy z kieszeni i wrzuciłem jej do pokrowca.
- Dzięki. - uśmiechnęła się ładnie. - Zagrać ci coś?
-E? Jeśli masz ochotę. Chętnie posłucham.
Wznowiła grę. Grała jeszcze ładniej, niż wcześniej. Zamknąłem oczy, żeby móc dokładniej się wsłuchać. Ale trwało to tylko chwilę. Grę przerwał syk bólu.
-Ał!
- Co się stało?!
- Nic takiego. Po prostu struna mi pękła.
Dziewczyna pokazała mi dłoń, przez którą przebiegało czerwone rozcięcie, wypełniające się krwią.
- Czasami się zdarza. - uśmiechnęła się promiennie.
- Ej! KISE! - usłyszałem zza siebie głoś Aoiminecchiego. - Kaj się szlajasz?!
Pozostali z Pokolenia Cudów doszli do mnie i dziewczyny.
- Co to za flirty na środku stacji sobie urządzasz, co? - Daiki uderzył mnie lekko w tył głowy.
Zignorowałem jego komentarz.
- Chłopaki, to jest...
Cholera! Nie wiedziałem, jak ma na imię. Taki wstyd.
- Sumane Hotaru. - dziewczyna wstała. - Miło was poznać.
- Wzajemnie. - odezwał się nasz kapitan. - Ja jestem Akashi. Ten wielki to Murasakibara, okularnik to Midorima, niebieskowłosy - Aomine, a ten, który zajmuje ci cenny czas z życia to Kise.
Hotaru przyjrzała mi się uważnie.
- Jesteś strasznie blady... - sięgnęła po butelkę i podała mi ją. - Masz. Napij się. Woda dobrze ci zrobi.
- Ach... Dzięki.
Midorima przewrócił oczami.
- Nie wiem, jak wy, ale ja już idę. - rzucił na pożegnanie i odszedł.
- Ja też. - Akashi ruszył w swoją stronę.
Murasakibara podążył za kapitanem. Został ze mną tylko Aominecchi.
- Ja też już będę się zbierać. - westchnęła dziewczyna i zaczęła się pakować.
- Mówiłaś, że jak się nazywasz? - zapytał Daiki.
- Sumane Hotaru.
- Sumane... Znam skądś to nazwisko. - za wszelką cenę starałem sobie przypomnieć, gdzie już je słyszałem. - Wiem! Tak się nazywa słynna modelka.
- Taa... Jestem jej córką. - odparła Hotaru.
Zaniemówiłem z wrażenia. Przyglądałem się jej przez chwilę.
- Nie ma co szukać podobieństwa. Wygląd mam po tacie... Na szczęście.
Spuściłem wzrok. Aominecchi się zaśmiał.
- Gotowa? - zapytał. - To chodź. Odprowadzimy cię.
- Dzięki!
- Szkoda tylko, że nie ma na czym oka zawiesić.
- No wybacz, że jestem płaska!
- Wybaczam.
Oboje zaczęli się śmiać. Ja również się uśmiechnąłem.
Po chwili poczułem, że robi mi się słabo. Zacząłem osuwać się na ziemię. Przed upadkiem uratowały mnie silne ramiona Aominecchiego.
- KISE!
- Daiki... - wyszeptałem jeszcze i straciłem przytomność.
- Cholera jasna! Kise! Nie odpierdalaj mi tu takich scen! - darłem się na całe gardło. - Zadzwoń po karetkę, czy coś! - zwróciłem się do Sumane.
- Nic nie przyjedzie. Miasto jest całe zakorkowane. Zabierzmy go do mnie.
Przytaknąłem i wziąłem Ryotę na ręce. Szliśmy szybkim krokiem do domu Hotaru.
Otworzyła mieszkanie bardzo nerwowo. Gdy weszliśmy, kazała ułożyć mojego przyjaciela na łóżku. Szybko zrobiła kompres i położyła go Ryocie na czoło.
- Często tak ma? - zapytała.
- Pierwszy raz mu się zdarzyło... Przynajmniej przy mnie.
- Wy coś trenujecie?
- Kosza. Zauważyłem, że ostatnio na treningach jest coraz słabszy.
- A robi coś poza szkołą?
- Pracuje w jakiejś agencji modelarskiej... Pieprzony model.
- Ha?! Mogłam się domyślić. A schudł coś ostatnio?
- Jak tak teraz pytasz, to w sumie tak. I to dość drastycznie. Co jest dziwne, bo je normalnie.
- A nie chodzi zaraz po posiłku do łazienki?
- Nie zauważyłem, żeby tak było... A co?
- Mam dwie teorie.... Albo ma bulimię, albo połknął jaja tasiemca. To częste wśród modeli i modelek... Anoreksję wykluczam, skoro mówisz, że je normalnie.
- Znasz się na tym.
- W końcu mam matkę modelkę. Siłą rzeczy muszę się na tym znać.
Chwilę siedzieliśmy w milczeniu.
- O której wracają twoi rodzice? - zapytałem w końcu o dosyć istotną sprawę.
- Hm? Oh, nie mieszkam z nimi. Tata jest w Ameryce, a mama jeździ po całej Japonii... Zjesz coś?
- Ta. Jeśli to dla ciebie żaden kłopot.
Hotaru wstała i wyszła do kuchni. Zostałem z Kise sam w jej pokoju. Naprawdę zacząłem się o niego martwić. Gdy Sumane o tym wspomniała, to zdałem sobie sprawę, jak bardzo schudł i zmizerniał.
Dotknąłem jego policzka i przytknąłem czoło do włosów.
- Biedactwo.
Chwila. Co ja do cholery robię?! Odsunąłem się szybko. Co jest ze mną?!
Poczułem się dziwnie. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem. Spojrzałem ponownie na Ryotę. Poruszył się niespokojnie. Chwyciłem jego dłoń.
- Już dobrze. - wyszeptałem.
Kise otworzył oczy i uśmiechnął się. Po chwili znowu je zamknął i zasnął.
- Coś ty ze sobą zrobił?
Wróciłam z kanapkami i piciem na górę. Zastałam bardzo słodki obrazek. Aomine trzymał Kise za rękę. Uśmiechnęłam się. Weszłam do pokoju i postawiłam tackę na stoliku nocnym.
- Częstuj się. - rzuciłam i ułożyłam się w fotelu.
- Przebudził się... Przed chwilą.
- To dobrze. Gdy następnym razem się obudzi, nie pozwól już mu zasnąć. Trzeba będzie w niego wmusić jedzenie.
- Okey.
Bacznie obserwowałam tą dwójkę. Kurna. Znam ludzi niecałe dwie godziny i już udostępniam swój dom jako salę szpitalną. Jednak nie miałam serca ich wyrzucać, tym bardziej, że Kise mógł być w poważniejszym stanie, niż przypuszczałam. Poza tym zdążyłam ich polubić.
Kise ocknął się po pół godzinie. Aomine pomógł mu usiąść, a ja podałam kanapkę. Wziął ją niechętnie i jadł bardzo powoli. Nikt przez ten czas się nie odzywał. Ciszę przerwało dopiero jęknięcie Kise.
- Przepraszam. - schował głowę w kolana.
- Nie masz za co. - zapewniłam. - Ważniejsze jest to, jak się czujesz.
- I co sobie najlepszego robisz?! - włączył się ostro Aomine.
Nie chciałam, aby tak się stało. Wolałam ten temat zostawić na później. Ale już było za późno.
- Nic. - odpowiedział słabo Kise.
- Jak to, kurwa, nic? Jesteś coraz chudszy i słabszy. Nagle mdlejesz na środku ulicy... Co się z tobą dzieje, Ryota?
Blondyn zaniósł się szlochem. Usiadłam przy nim na łóżku i objęłam ramieniem.
- Kise-kun, co się dzieje? - zapytałam łagodnie. - Powiedz mi, czy połykałeś jaja tasiemca?
Zaprzeczył ruchem głowy.
- A prowokowałeś wymioty? - pytałam dalej.
Przez długą chwilę siedział w bezruchu, ale w końcu przytaknął. Westchnęłam tylko i mocniej go przytuliłam.
- Czy ciebie, kurwa, popierdoliło? - zimny głos Aomine przerwał panującą w pokoju ciszę.
Jego słowa były dla mnie jak policzek. Wyjątkowo bolesny. Mimo wszystko nie było sensu, by mu tłumaczyć. I tak by nie zrozumiał... Hotaru nie wydawała się być zdziwiona, w końcu jej mama to modelka, ale troska w jej głosie sprawiała mi ból. I to jak mnie delikatnie obejmowała dawało mi poczucie bezpieczeństwa.
- Kise! - głos Aominecchiego był tak bardzo zimny.
- Daj spokój, Aomine-kun. - Sumane wzięła moją stronę.
Poczułem rwanie w żołądku. Bułka już zbyt długo w nim siedziała. Musiałem ją zwymiotować, choć było to ryzykowne, patrząc na to, że Hotaru się na tym wszystkim zna. Jednak zaryzykowałem
- Ja... Chcę do łazienki.
Sumane pozwoliła mi wstać.
- Drzwi po lewej na końcu korytarza. - poinstruowała mnie.
Szybko, na tyle, na ile pozwalało mi zmęczenie, wyszedłem z pokoju.
- Masz. - Hotaru podała mi monetę. - Idź za nim. Jeśli się zamknie, drzwi można z łatwością otworzyć od zewnątrz.
Wziąłem pieniądza.
- Myślisz, że będzie..?
- Nie wiem. Ale lepiej będzie go przypilnować. Jeśli usłyszysz, że woda leci nienaturalnie długo, to wejdź.
Skinąłem głową i podszedłem do drzwi łazienki. Słyszałem, jak płynie woda. Odczekałem pół minuty. Woda nadal leciała. Przekręciłem zamek i wszedłem. Kise klęczał nad ubikacją.
- Sumane! - zawołałem dziewczynę.
Przybiegła szybko. W tym czasie szarpałem się już z Ryotą, by odciągnąć go i powstrzymać od wymiotów.
- Przyniosę wody. - zadeklarowała i zniknęła w korytarzu.
Spuściłem wodę w kiblu i mocno przytuliłem do siebie słabego już Kise. Oddychał szybko, czułem, jak jego łzy moczą moją koszulkę.
- Ogarnij się. - zacząłem go głaskać po głowie.
Nie wiem, czemu to robiłem. Po prostu chciałem go jakoś uspokoić. Po chwili do łazienki weszła gospodarz z butelką wody. Podała ją Ryocie. Upił kilka łyków. Wziąłem go na ręce i zaniosłem z powrotem do pokoju.
- Cholera, już ciemno. - zauważyłem.
Sumane spojrzała przez okno.
- Faktycznie... Nie przejmujcie się. Możecie zostać u mnie na noc... Ten fotel się rozkłada i nawet wygodnie się na nim śpi... Ja się idę wykąpać.
Zabrała piżamę i zmienną bieliznę po czym wyszła.
Rozłożyłem sobie fotel, wziąłem poduszki i koc.
Nie kąpała się zbyt długo. Może po 15 minutach wyszła ubrana w piżamę z włosami owiniętymi ręcznikiem.
- Chcecie się umyć? - zapytała.
- Nie trzeba. Braliśmy prysznic po treningu. - odpowiedziałem.
Skinęła głową.
- Przyniosę wam jakieś ciuchy do spania.
Znowu wyszła. Wróciła po kilku chwilach z t-shirtami i dresowymi spodniami.
- Kise-kun, na ciebie mogą być odrobinę za duże, bo są mojego taty, ale ty, Aomine-kun, powinieneś się w nich dobrze czuć.
- Ta. Dzięki.
- Będę w pokoju obok, jeśli będziecie mnie potrzebowali. Dobranoc.
- Branoc, Sumane.
- Dobrej nocy. - odezwał się Kise.
- Ach! I mówcie mi po prostu Hotaru. - uśmiechnęła się i zniknęła.
Podałem Ryocie dres. Przebrał się szybko i ponownie położył w łóżku. Zgasiłem światło i ułożyłem się w fotelu, twarzą do Kise. Oczy zaczęły mi się zamykać. Z półsnu wyrwał mnie nieśmiały głos Kise.
- Daiki...
- Tak? Potrzebujesz czegoś?
- Nie, ja... Chciałem spytać, czy... Czy potrzymasz mnie za rękę? Póki nie zasnę.
Zdziwiła mnie jego prośba. Jednak postanowiłem ją spełnić. Ująłem delikatnie jego dłoń.
- Dziękuję. - usłyszałem jeszcze i zasnąłem.
Wierciłam się w łóżku przez dość długi czas. Martwiłam się. Z sąsiedniego pokoju nie dobiegały żadne dźwięki. Pewnie już śpią. Miałam nadzieję, że Kise prześpi tą noc spokojnie.
Nie pamiętam, kiedy zasnęłam
~~~
Odprowadziłam ich do drzwi i pożegnałam, opierając się o framugę.
- Dziękuję, Hotaru-chan. - powiedział Kise z wdzięcznością.
- To nic takiego, Ryota. - machnęłam ręką. - Musisz na siebie uważać i dobrze się odżywiać.
Skinął głową. Dziś po śniadaniu nie poszedł do łazienki, ale i tak się martwiłam.
- Daiki-kun! - zawołałam jeszcze Aomine.
Podszedł i włożyłam mu karteczkę do ręki.
- Tu masz mojego maila i dokładny adres. Jeśli coś by się działo, to czasem zastaniesz mnie na dworcu w tamtym miejscu, ale jeśli nie, to dzwoń, pisz, przyjdź. Cokolwiek. Postaram się pomóc. I miej na niego oko. Tylko nie mów nikomu innemu, dobrze?
- Jasne. Dzięki, za wszystko.
- Nie ma sprawy. Do zobaczenia.
- Pa.
Pomachałam im jeszcze. Gdy zniknęli za rogiem ulicy, wróciłam do domu. Osunęłam się pod drzwiami. Tak strasznie było mi szkoda Kise.
- Trzymaj się. - szepnęłam w przestrzeń.
by #Sora
Uff... W końcu to skończyłam. Spędziłam nad tym opowiadaniem 3 dni :D Ale myślę, że warto było... To będzie dłuższa seria, opowiadająca o pairingu AoKise <3 I znowu... Hotaru jest OC :3 Będzie pomagała chłopakom w ich związku >.<
Ciekawostka: imię Hotaru znaczy "robaczek świętojański"
Gdy przechodziliśmy przez obskurne tunele metra, usłyszałem muzykę. Ktoś pięknie grał na gitarze.
Odłączyłem się od chłopaków i poszedłem w kierunku, z którego dobiegały dźwięki.
Była może w naszym wieku. Z blond włosami spiętymi w kok. Przed sobą miała otwarty futerał, w którym uzbierała się już dosyć pokaźna sumka.
Dziewczyna przestała grać i ludzie się rozeszli. Wyciągnąłem trochę kasy z kieszeni i wrzuciłem jej do pokrowca.
- Dzięki. - uśmiechnęła się ładnie. - Zagrać ci coś?
-E? Jeśli masz ochotę. Chętnie posłucham.
Wznowiła grę. Grała jeszcze ładniej, niż wcześniej. Zamknąłem oczy, żeby móc dokładniej się wsłuchać. Ale trwało to tylko chwilę. Grę przerwał syk bólu.
-Ał!
- Co się stało?!
- Nic takiego. Po prostu struna mi pękła.
Dziewczyna pokazała mi dłoń, przez którą przebiegało czerwone rozcięcie, wypełniające się krwią.
- Czasami się zdarza. - uśmiechnęła się promiennie.
- Ej! KISE! - usłyszałem zza siebie głoś Aoiminecchiego. - Kaj się szlajasz?!
Pozostali z Pokolenia Cudów doszli do mnie i dziewczyny.
- Co to za flirty na środku stacji sobie urządzasz, co? - Daiki uderzył mnie lekko w tył głowy.
Zignorowałem jego komentarz.
- Chłopaki, to jest...
Cholera! Nie wiedziałem, jak ma na imię. Taki wstyd.
- Sumane Hotaru. - dziewczyna wstała. - Miło was poznać.
- Wzajemnie. - odezwał się nasz kapitan. - Ja jestem Akashi. Ten wielki to Murasakibara, okularnik to Midorima, niebieskowłosy - Aomine, a ten, który zajmuje ci cenny czas z życia to Kise.
Hotaru przyjrzała mi się uważnie.
- Jesteś strasznie blady... - sięgnęła po butelkę i podała mi ją. - Masz. Napij się. Woda dobrze ci zrobi.
- Ach... Dzięki.
Midorima przewrócił oczami.
- Nie wiem, jak wy, ale ja już idę. - rzucił na pożegnanie i odszedł.
- Ja też. - Akashi ruszył w swoją stronę.
Murasakibara podążył za kapitanem. Został ze mną tylko Aominecchi.
- Ja też już będę się zbierać. - westchnęła dziewczyna i zaczęła się pakować.
- Mówiłaś, że jak się nazywasz? - zapytał Daiki.
- Sumane Hotaru.
- Sumane... Znam skądś to nazwisko. - za wszelką cenę starałem sobie przypomnieć, gdzie już je słyszałem. - Wiem! Tak się nazywa słynna modelka.
- Taa... Jestem jej córką. - odparła Hotaru.
Zaniemówiłem z wrażenia. Przyglądałem się jej przez chwilę.
- Nie ma co szukać podobieństwa. Wygląd mam po tacie... Na szczęście.
Spuściłem wzrok. Aominecchi się zaśmiał.
- Gotowa? - zapytał. - To chodź. Odprowadzimy cię.
- Dzięki!
- Szkoda tylko, że nie ma na czym oka zawiesić.
- No wybacz, że jestem płaska!
- Wybaczam.
Oboje zaczęli się śmiać. Ja również się uśmiechnąłem.
Po chwili poczułem, że robi mi się słabo. Zacząłem osuwać się na ziemię. Przed upadkiem uratowały mnie silne ramiona Aominecchiego.
- KISE!
- Daiki... - wyszeptałem jeszcze i straciłem przytomność.
- Cholera jasna! Kise! Nie odpierdalaj mi tu takich scen! - darłem się na całe gardło. - Zadzwoń po karetkę, czy coś! - zwróciłem się do Sumane.
- Nic nie przyjedzie. Miasto jest całe zakorkowane. Zabierzmy go do mnie.
Przytaknąłem i wziąłem Ryotę na ręce. Szliśmy szybkim krokiem do domu Hotaru.
Otworzyła mieszkanie bardzo nerwowo. Gdy weszliśmy, kazała ułożyć mojego przyjaciela na łóżku. Szybko zrobiła kompres i położyła go Ryocie na czoło.
- Często tak ma? - zapytała.
- Pierwszy raz mu się zdarzyło... Przynajmniej przy mnie.
- Wy coś trenujecie?
- Kosza. Zauważyłem, że ostatnio na treningach jest coraz słabszy.
- A robi coś poza szkołą?
- Pracuje w jakiejś agencji modelarskiej... Pieprzony model.
- Ha?! Mogłam się domyślić. A schudł coś ostatnio?
- Jak tak teraz pytasz, to w sumie tak. I to dość drastycznie. Co jest dziwne, bo je normalnie.
- A nie chodzi zaraz po posiłku do łazienki?
- Nie zauważyłem, żeby tak było... A co?
- Mam dwie teorie.... Albo ma bulimię, albo połknął jaja tasiemca. To częste wśród modeli i modelek... Anoreksję wykluczam, skoro mówisz, że je normalnie.
- Znasz się na tym.
- W końcu mam matkę modelkę. Siłą rzeczy muszę się na tym znać.
Chwilę siedzieliśmy w milczeniu.
- O której wracają twoi rodzice? - zapytałem w końcu o dosyć istotną sprawę.
- Hm? Oh, nie mieszkam z nimi. Tata jest w Ameryce, a mama jeździ po całej Japonii... Zjesz coś?
- Ta. Jeśli to dla ciebie żaden kłopot.
Hotaru wstała i wyszła do kuchni. Zostałem z Kise sam w jej pokoju. Naprawdę zacząłem się o niego martwić. Gdy Sumane o tym wspomniała, to zdałem sobie sprawę, jak bardzo schudł i zmizerniał.
Dotknąłem jego policzka i przytknąłem czoło do włosów.
- Biedactwo.
Chwila. Co ja do cholery robię?! Odsunąłem się szybko. Co jest ze mną?!
Poczułem się dziwnie. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem. Spojrzałem ponownie na Ryotę. Poruszył się niespokojnie. Chwyciłem jego dłoń.
- Już dobrze. - wyszeptałem.
Kise otworzył oczy i uśmiechnął się. Po chwili znowu je zamknął i zasnął.
- Coś ty ze sobą zrobił?
Wróciłam z kanapkami i piciem na górę. Zastałam bardzo słodki obrazek. Aomine trzymał Kise za rękę. Uśmiechnęłam się. Weszłam do pokoju i postawiłam tackę na stoliku nocnym.
- Częstuj się. - rzuciłam i ułożyłam się w fotelu.
- Przebudził się... Przed chwilą.
- To dobrze. Gdy następnym razem się obudzi, nie pozwól już mu zasnąć. Trzeba będzie w niego wmusić jedzenie.
- Okey.
Bacznie obserwowałam tą dwójkę. Kurna. Znam ludzi niecałe dwie godziny i już udostępniam swój dom jako salę szpitalną. Jednak nie miałam serca ich wyrzucać, tym bardziej, że Kise mógł być w poważniejszym stanie, niż przypuszczałam. Poza tym zdążyłam ich polubić.
Kise ocknął się po pół godzinie. Aomine pomógł mu usiąść, a ja podałam kanapkę. Wziął ją niechętnie i jadł bardzo powoli. Nikt przez ten czas się nie odzywał. Ciszę przerwało dopiero jęknięcie Kise.
- Przepraszam. - schował głowę w kolana.
- Nie masz za co. - zapewniłam. - Ważniejsze jest to, jak się czujesz.
- I co sobie najlepszego robisz?! - włączył się ostro Aomine.
Nie chciałam, aby tak się stało. Wolałam ten temat zostawić na później. Ale już było za późno.
- Nic. - odpowiedział słabo Kise.
- Jak to, kurwa, nic? Jesteś coraz chudszy i słabszy. Nagle mdlejesz na środku ulicy... Co się z tobą dzieje, Ryota?
Blondyn zaniósł się szlochem. Usiadłam przy nim na łóżku i objęłam ramieniem.
- Kise-kun, co się dzieje? - zapytałam łagodnie. - Powiedz mi, czy połykałeś jaja tasiemca?
Zaprzeczył ruchem głowy.
- A prowokowałeś wymioty? - pytałam dalej.
Przez długą chwilę siedział w bezruchu, ale w końcu przytaknął. Westchnęłam tylko i mocniej go przytuliłam.
- Czy ciebie, kurwa, popierdoliło? - zimny głos Aomine przerwał panującą w pokoju ciszę.
Jego słowa były dla mnie jak policzek. Wyjątkowo bolesny. Mimo wszystko nie było sensu, by mu tłumaczyć. I tak by nie zrozumiał... Hotaru nie wydawała się być zdziwiona, w końcu jej mama to modelka, ale troska w jej głosie sprawiała mi ból. I to jak mnie delikatnie obejmowała dawało mi poczucie bezpieczeństwa.
- Kise! - głos Aominecchiego był tak bardzo zimny.
- Daj spokój, Aomine-kun. - Sumane wzięła moją stronę.
Poczułem rwanie w żołądku. Bułka już zbyt długo w nim siedziała. Musiałem ją zwymiotować, choć było to ryzykowne, patrząc na to, że Hotaru się na tym wszystkim zna. Jednak zaryzykowałem
- Ja... Chcę do łazienki.
Sumane pozwoliła mi wstać.
- Drzwi po lewej na końcu korytarza. - poinstruowała mnie.
Szybko, na tyle, na ile pozwalało mi zmęczenie, wyszedłem z pokoju.
- Masz. - Hotaru podała mi monetę. - Idź za nim. Jeśli się zamknie, drzwi można z łatwością otworzyć od zewnątrz.
Wziąłem pieniądza.
- Myślisz, że będzie..?
- Nie wiem. Ale lepiej będzie go przypilnować. Jeśli usłyszysz, że woda leci nienaturalnie długo, to wejdź.
Skinąłem głową i podszedłem do drzwi łazienki. Słyszałem, jak płynie woda. Odczekałem pół minuty. Woda nadal leciała. Przekręciłem zamek i wszedłem. Kise klęczał nad ubikacją.
- Sumane! - zawołałem dziewczynę.
Przybiegła szybko. W tym czasie szarpałem się już z Ryotą, by odciągnąć go i powstrzymać od wymiotów.
- Przyniosę wody. - zadeklarowała i zniknęła w korytarzu.
Spuściłem wodę w kiblu i mocno przytuliłem do siebie słabego już Kise. Oddychał szybko, czułem, jak jego łzy moczą moją koszulkę.
- Ogarnij się. - zacząłem go głaskać po głowie.
Nie wiem, czemu to robiłem. Po prostu chciałem go jakoś uspokoić. Po chwili do łazienki weszła gospodarz z butelką wody. Podała ją Ryocie. Upił kilka łyków. Wziąłem go na ręce i zaniosłem z powrotem do pokoju.
- Cholera, już ciemno. - zauważyłem.
Sumane spojrzała przez okno.
- Faktycznie... Nie przejmujcie się. Możecie zostać u mnie na noc... Ten fotel się rozkłada i nawet wygodnie się na nim śpi... Ja się idę wykąpać.
Zabrała piżamę i zmienną bieliznę po czym wyszła.
Rozłożyłem sobie fotel, wziąłem poduszki i koc.
Nie kąpała się zbyt długo. Może po 15 minutach wyszła ubrana w piżamę z włosami owiniętymi ręcznikiem.
- Chcecie się umyć? - zapytała.
- Nie trzeba. Braliśmy prysznic po treningu. - odpowiedziałem.
Skinęła głową.
- Przyniosę wam jakieś ciuchy do spania.
Znowu wyszła. Wróciła po kilku chwilach z t-shirtami i dresowymi spodniami.
- Kise-kun, na ciebie mogą być odrobinę za duże, bo są mojego taty, ale ty, Aomine-kun, powinieneś się w nich dobrze czuć.
- Ta. Dzięki.
- Będę w pokoju obok, jeśli będziecie mnie potrzebowali. Dobranoc.
- Branoc, Sumane.
- Dobrej nocy. - odezwał się Kise.
- Ach! I mówcie mi po prostu Hotaru. - uśmiechnęła się i zniknęła.
Podałem Ryocie dres. Przebrał się szybko i ponownie położył w łóżku. Zgasiłem światło i ułożyłem się w fotelu, twarzą do Kise. Oczy zaczęły mi się zamykać. Z półsnu wyrwał mnie nieśmiały głos Kise.
- Daiki...
- Tak? Potrzebujesz czegoś?
- Nie, ja... Chciałem spytać, czy... Czy potrzymasz mnie za rękę? Póki nie zasnę.
Zdziwiła mnie jego prośba. Jednak postanowiłem ją spełnić. Ująłem delikatnie jego dłoń.
- Dziękuję. - usłyszałem jeszcze i zasnąłem.
Wierciłam się w łóżku przez dość długi czas. Martwiłam się. Z sąsiedniego pokoju nie dobiegały żadne dźwięki. Pewnie już śpią. Miałam nadzieję, że Kise prześpi tą noc spokojnie.
Nie pamiętam, kiedy zasnęłam
~~~
Odprowadziłam ich do drzwi i pożegnałam, opierając się o framugę.
- Dziękuję, Hotaru-chan. - powiedział Kise z wdzięcznością.
- To nic takiego, Ryota. - machnęłam ręką. - Musisz na siebie uważać i dobrze się odżywiać.
Skinął głową. Dziś po śniadaniu nie poszedł do łazienki, ale i tak się martwiłam.
- Daiki-kun! - zawołałam jeszcze Aomine.
Podszedł i włożyłam mu karteczkę do ręki.
- Tu masz mojego maila i dokładny adres. Jeśli coś by się działo, to czasem zastaniesz mnie na dworcu w tamtym miejscu, ale jeśli nie, to dzwoń, pisz, przyjdź. Cokolwiek. Postaram się pomóc. I miej na niego oko. Tylko nie mów nikomu innemu, dobrze?
- Jasne. Dzięki, za wszystko.
- Nie ma sprawy. Do zobaczenia.
- Pa.
Pomachałam im jeszcze. Gdy zniknęli za rogiem ulicy, wróciłam do domu. Osunęłam się pod drzwiami. Tak strasznie było mi szkoda Kise.
- Trzymaj się. - szepnęłam w przestrzeń.
by #Sora
Uff... W końcu to skończyłam. Spędziłam nad tym opowiadaniem 3 dni :D Ale myślę, że warto było... To będzie dłuższa seria, opowiadająca o pairingu AoKise <3 I znowu... Hotaru jest OC :3 Będzie pomagała chłopakom w ich związku >.<
Ciekawostka: imię Hotaru znaczy "robaczek świętojański"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz