piątek, 23 maja 2014

Radzimy sobie.

Koushi wpatrywał się zaskoczony w siostrę.
- Nie chcę z tobą mieszkać. - powtórzyła Makoto.
- Ale.. Czemu, Mako?
- Żegnaj, bracie.
Dziewczyna odwróciła się i odeszła ze starszą panią. Koushi próbował za nią biec, ale im bardziej przyspieszał, tym bardziej jego siostra się oddalała. W pewnej chwili potknął się i upadł. Chwilę pozostał w tej pozycji, pozwalając spływać łzom, po czym ponownie się zerwał, aby dogonić Makoto.
***
Koushi Sugawara usiadł gwałtownie na łóżku. Czuł, jak zalewa go pot, oddychał szybko i chaotycznie. Chwilę to trwało, nim uświadomił sobie, że śnił mu się koszmar. Że odejście jego ukochanej młodszej siostry było tylko złym snem, który już się skończył.
Suga schował twarz w dłoniach, próbując opanować oddech i cisnące się do oczu łzy.
Wzdrygnął się lekko, gdy poczuł na swoim karku coś chłodnego i mokrego. Ręcznik.
Uniósł głowę i zobaczył zatroskaną twarz Makoto.
Dziewczyna podała mu szklankę wody.
Upił kilka łyków i oparł czoło o krawędź naczynia.
Mako zabrała bratu szklankę i usiadła przy nim. Wpatrywała się w jego twarz.
Koushi nie chciał martwić siostry, więc uśmiechnął się słabo.
Ten gest upewnił jednak Makoto w przekonaniu, że brat jej potrzebuje. Mocno go do siebie przytuliła, a on zacisnął palce na jej koszulce.
Mako poczuła ciepłe łzy Sugi na swoim ramieniu.
- Dziękuję... - odezwał się chłopak. - Że ze mną zostałaś...
Oczy Makoto również się zaszkliły. Zaczęła gładzić brata po włosach.
- Jesteśmy rodziną. A rodzina powinna trzymać się razem... Myślę, że rodzice byliby z nas dumni. I gdziekolwiek teraz są, na pewno nad nami czuwają.
- Kocham cię, Makoto.
- Ja też cię kocham, braciszku.
Suga wstał i otworzył drzwi prowadzące do ogrodu. Odetchnął świeżym powietrzem. Mako po chwili dołączyła do niego.
Brat objął ją, a Makoto mocno się w niego wtuliła. Przymknęła oczy.
Koushi spojrzał w błękitne, poranne niebo.
"Mamo. Tato. Radzimy sobie. Nie pozwolę nikomu odebrać Makoto. Bardzo za wami tęsknimy, ale mamy siebie. Wiem, że zawsze mogę liczyć na Mako i ona wie, że zawsze może liczyć na mnie. Kocham was."

by #Sora

Nie wiem jak Wy, ale ja uważam,
że to opowiadanie wcale nie jest smutne :)
Może trochę melancholijne, ale na pewno
nie jest smutne <3
 Sora.

Nie kochaj. Nie warto. Cz. I - Otul mnie szkarłatną cieczą.

 Coś mam wenę na takie smutasy Q.Q
Enjoy! :)
Sora.

Aya już od trzech dni nie pojawiała się w pracy. Zmartwiło to wszystkich jej współpracowników. Onodera nie potrafił się dodzwonić do przyjaciółki, co jeszcze bardziej ich dziwiło.
- Jadę do niej. - zdecydował Ritsu. - Spotkajmy się w kafejce.
- Ok. Będziemy czekać. - zapewnił Kisa.
Onodera popędził na stację. Udało mu się złapać pociąg i po kilkunastu minutach sterczał przed mieszkaniem Ayi.
- Aya-chan. Otwórz. To ja, Ritsu. - zrezygnowany wyciągnął klucze i otworzył mieszkanie. - Wchodzę!
Dziewczyna siedziała na kanapie owinięta kocem. Nawet nie spojrzała w stronę gościa, tylko jeszcze szczelniej się otuliła.
Ritsu podszedł do niej i usiadł obok na kanapie.
- Co się stało? - dotknął jej ramienia. - Aya, powiedz mi.
Kotori odwróciła się i mocno wtuliła w przyjaciela. Zaczęła szlochać.
- On... On powiedział, że... że już... że już nie potrafi ze mną być...
Onodera zrozumiał. Przyjaciółce chodziło o Yokozawę. Mężczyzna poczuł ogromny gniew, że ktoś śmiał tak mocno zranić jedną z najbliższych mu osób.
Pozwolił Ayi się wypłakać. Gdy się już uspokoiła i delikatnie odsunęła, zobaczył coś, co wprawiło go w osłupienie. Koszulę miał pobrudzoną krwią. Chwycił za nadgarstek Kotori i uniósł go. Zobaczył pełno krwawych kresek. Wszystkie świeże.
- Aya... - spojrzał ze strachem na przyjaciółkę.
W drugiej ręce trzymała nożyk. Drugi nadgarstek również był pocięty.
- Zabiję tego pojeba! - Ritsu, niewiele myśląc, wybiegł z mieszkania dziewczyny.
W kilka minut dobiegł do kafejki, w której był umówiony ze współpracownikami. Siedział tam również Yokozawa. Rzucił mu mordercze spojrzenie, ale zanim zdążył coś powiedzieć, rozmowę zaczął Kisa.
- I co z Ayą? Wiesz czemu jej nie ma?
- Wiem! Nie ma jej, bo ten pieprzony debil powiedział, że już nie chce z nią być!!! - krzyczał na cały głos Onodera. Na szczęście w kafejce nie było nikogo poza nimi. Zwrócił się bezpośrednio do Yokozawy. - Wiesz co ona przez ciebie zrobiła?! Znowu zaczęła się ciąć!!! Nie robiła tego przez tyle lat, a teraz..!
- Chwila, chwila! - wtrącił się Masamune. - Aya się cięła?
- W gimnazjum. Udało jej się z tego wyjść, ale teraz znowu!
Yokozawa siedział oszołomiony sytuacją. 
- Mam ci dać dowód?! Popatrz na moją koszulę! I na no... - Ritsu zaczął grzebać w kieszeni, ale nie znalazł nożyka. - CHOLERA! Zostawiłem u niej nożyk! Musimy tam biec, zanim zrobi sobie jeszcze większą krzywdę!
Wszyscy wybiegli z kafejki w stronę mieszkania swojej szefowej. Wtargnęli do niego i zaczęli szukać Ayi.
Siedziała na szerokim parapecie w swoim pokoju, przy zasłoniętym oknie. Była nieprzytomna, a z przedramienia lała się krew.
- Dzwońcie po pogotowie! - krzyknął Ritsu. - Kisa-san, pomóż mi zatamować krwawienie.
Karetka przyjechała szybko i zabrali Kotori do szpitala. Przyjaciele pojechali razem z nią.
Czekali na korytarzu, aż lekarz powie im, że Aya się ocknęła i mogą wejść. Stało się to po około dwóch godzinach. Ritsu i Shouta weszli do sali. Dziewczyna uśmiechnęła się słabo na ich widok i zaniosła się płaczem. Onodera usiadł obok niej i mocno do siebie przytulił. Kisa usiadł z drugiej strony i głaskał przyjaciółkę po włosach. Po chwili również ją objął.
- Nie pozwolimy ci odejść. - szepnął.
Aya starła łzy z twarzy. Poczuła się przy nich bezpiecznie.
W drzwiach stanął Yokozawa. Dziewczyna obrzuciła go smutnym wzrokiem.
- Idź stąd.
- Aya, ja...
- Wynoś się stąd!
Shouta przytuli do siebie Ayę i razem z Onoderą rzucili Takafumiemu mordercze spojrzenia.
Mężczyzna wyszedł z pokoju i korytarzem ruszył w stronę wyjścia z budynku. Gdy znalazł się już na zewnątrz, zasłonił usta dłonią.
Yokozawa Takafumi po raz pierwszy od wielu miesięcy płakał.

by #Sora


czwartek, 22 maja 2014

Powiedz coś..!

"Zawsze mówimy
Jak jest naprawdę
A prawda
Jest taka, że naprawdę tęsknię"
Avril Lavigne "Wish You Were Here"
 
 
 Haruka wracała ze szkoły tą samą drogą, co zwykle. Z tymi samymi słuchawkami, co zwykle i z tą samą muzyką, co zwykle. 
Spojrzała za siebie. Dwóch chłopaków i dziewczyna szli równoległą uliczką.
Haruka westchnęła. Jeszcze kilka tygodni temu szłaby z nimi. Ale nie teraz. 
Poczuła ukłucie w sercu. 
To była jej decyzja. I dobrze o tym wiedziała.
***
- Haruka! Daj mi pożyczyć zeszyt z japońskiego, bo mi będzie sprawdzać, a muszę przepisać! - krzyknął Takahiro.
- A "proszę" to już nie łaska? - zapytała zrezygnowana dziewczyna, podając zeszyt przyjacielowi.
- Dzięki. Dupę mi ratujesz. 
- Jak zwykle...
Haruka wróciła do swojego lunchu. Ale tylko na chwilę, bo przybiegł do niej Kaoru - drugi najlepszy przyjaciel z dzieciństwa.
- Haru, dasz odpisać biologię? Wiesz, że babka mnie nie znosi, a nie zrobiłem notatki i zadania, a na bank będzie mnie pytać.
- Ech... Co ja z wami mam. 
Dziewczyna zaczęła grzebać w plecaku i wyjęła z niego zeszyt.
- Prosz.
- Dzięki. Wiszę ci czekoladę.
- Którą to już?
Chłopak tylko się zaśmiał i wrócił do swojej ławki.
Haruka dokończyła bento w spokoju i ledwo zdążyła schować pudełko, w drzwiach pojawiła się jej przyjaciółka Manami. Haru wstała i podeszła do niej. Cmoknęły się na przywitanie w policzki.
- Ohayo, Mana-chan
- Ohayo. Co tam? 
- Dwa pożyczone zeszyty. 
- Haha! Znowu się obijają?
- Ta. I jak zwykle ode mnie biorą notatki... Wyłysieję przy nich..
- Tylko nie to! Masz za długie włosy!
Rozmowę przerwał dziewczynom dzwonek. 
- To do zobaczenia po szkole, Haru!
- Pa.
***
Haruka skończyła sprzątać i wzięła swoje rzeczy. Nie znosiła mieć dyżuru przy sprzątaniu. 
Wyszła przed budynek i rozejrzała się za przyjaciółmi. Nigdzie ich nie było. Przeszła się przez plac w tą i z powrotem. Zrezygnowana wyciągnęła słuchawki i puściła muzykę.
***
Następnego dnia Haruka została obrzucona wątami o to, że nie poczekała na przyjaciół.
- Ha?! Przecież miałam dyżur! To WY nie czekaliście na mnie!
- Naprawdę? - Manami spojrzała na nią z powątpiewaniem. 
- Sprawdź sobie tablicę. 
Haruka zebrała swoje rzeczy i ruszyła w stronę wyjścia ze szkoły.
Zatrzymał ją głos przyjaciół.
- Haru, czekaj! - krzyczał za nią Kaoru.
- Nie wracamy razem? - zapytała Mana ze smutkiem.
Haruka spojrzała na nich ze złością.
- Nagle wam się zachciało?
- Sprawdziliśmy tablicę. Na serio miałaś dyżur. - powiedział Takahiro.
- Pierdolisz? Wiecie co? Gońcie się.
Wcisnęła słuchawki w uszy i ruszyła w swoją stronę.
***
Od tamtego dnia przyjaciele przestali wracać z Haruką. Takahiro i Kaoru nie zwracali na to uwagi. Uważali, że jeśli dziewczyna zechce, to znowu zacznie z nimi wracać. Manami miała inne zdanie. Chciała porozmawiać z przyjaciółką, ale ta skutecznie i konsekwentnie jej unikała. Jednak mimo to, Mana zauważyła, że wiecznie roześmiana i pogodna dziewczyna, którą była Haruka odeszła. Na jej miejscu pojawiła się smutna, zdołowana, chodząca z zaszklonymi oczami zjawa.
- Słuchajcie. - zaczęła Mana. - Musimy dzisiaj zmusić Harukę, aby szła z nami. Zrozumiano?
- Ale czemu? - spytał Kaoru. - Skoro nie chce, to dajmy jej spokój. Jeszcze się tylko wkurzy. 
 - Ty widziałeś, co się z nią dzieje? Cały czas chodzi smutna i nas unika. 
- Kaoru ma rację. - poparł przyjaciela Takahiro. - Dajmy jej spokój. Przejdzie jej. Zawsze jej przechodzi.
- Tylko teraz nie jest tak, jak zawsze! I to po niej widać. Haru jest zbyt dumna, aby przyjść. Dlatego to MY musimy się postarać!
Przyjaciele długo jeszcze wymieniali swoje racje i w końcu stanęło na tym, że zgarniają Haru i wracają razem.
Tak też zrobili.
Haruka się nie opierała. Po prostu szła za nimi nie włączając się w rozmowę. Co jakiś czas tylko coś potwierdzała lub zaprzeczała, jeśli Mana pytała się ją o zdanie. Jednak w pewnym momencie Manami, Takahiro i Kaoru zupełnie oddali się rozmowie między sobą. Haruka wyłapywała z niej pojedyncze słowa i zdania. Ale tylko jedno z rozmowy zapadło dziewczynie w pamięć. To były słowa Many:
- Wszystko się kiedyś kończy. Nasza przyjaźń też się skończy.
Te dwa zdania sprawiły, że coś w sercu Haruki pękło. Upewniła się, że nikt nie zwraca na nią uwagi i skorzystała z okazji. Skręciła w uliczkę, prowadzącą do jej domu.
Przyjaciele się nie zorientowali.
***
Zaniepokojona Manami po raz kolejny wybrała numer Haruki. Jednak przyjaciółka nie odbierała. W końcu Mana dała za wygraną i rzuciła się na łóżko. Jeszcze raz sprawdziła bez celu telefon. Zdała sobie sprawę, że dostała SMS-a. Od Haru.
Spotkajmy się przy huśtawkach. Tylko Ty i ja. Haru.
Manami natychmiast wybiegła w domu i popędziła na ustalone miejsce. Haru już na nią czekała. 
- Jestem! Co się stało?
- Chciałam porozmawiać.
- Tak? Super. Ja też! Co się z tobą dzieje? Unikasz nas, cały czas płaczesz. Co się dzieje?
Manami chciała przytulić przyjaciółkę, ale ta ją odepchnęła.
- Przestań. Bo będzie jeszcze trudniej.
- Trudniej? O czym ty mówisz?
- Powiedziałaś, że wszystko się kiedyś kończy. I że nasza przyjaźń również się skończy. 
- No tak. Gdy umrzemy, to się skończy. Ja nie myślałam o teraz!
Odpowiedziała jej cisza. Haru spuściła wzrok.
- Haruka... Proszę, wróć do nas.
- Nadal nie rozumiesz? To jest pożegnanie, Mana.
Manami zakryła usta dłońmi.
- Ale... Dlaczego?! - krzyknęła. - Co my ci zrobiliśmy?! Chodzi o tamten dzień?! O to, że dzisiaj tak chamsko cię olaliśmy?! Przepraszam! Dlaczego nie może być tak, jak dawniej?
Haruka milczała. W jej oczach zebrały się łzy.
- Haru... Dlaczego nie chcesz się już z nami przyjaźnić?
- To nie tak, że nie chcę.
- A jak?!
- Ja już nie potrafię się z wami przyjaźnić... Proszę, jeśli naprawdę uważałaś mnie za swoją przyjaciółkę, to spełnij moje ostatnie życzenie. Zaprzyjaźnijcie się na nowo. Ty, Takahiro i Kaoru. Zaprzyjaźnijcie się tak, jakbym nigdy nie istniała. Dobrze?
Po policzkach Haru spływały łzy, ale uśmiechała się.
- Nie... - Manami próbowała protestować.
Jednak przyjaciółka rzuciła jej jeszcze jeden ciepły uśmiech i odeszła.
***
Od tamtej rozmowy minęło kilka tygodni. Manami przekazała chłopakom słowa Haruki i trójka przyjaciół odcięła się od dziewczyny.
Mana wysłała do przyjaciółki jeszcze ostatniego SMS-a:
Jeśli tylko zechcesz - wróć. Będziemy czekać i zawsze znajdziesz przy nas swoje miejsce.
Haru odczytała tą wiadomość po raz tysięczny i jej oczy po raz tysięczny się zaszkliły.
- Ale to była moje decyzja. - szepnęła do siebie.
Spojrzała jeszcze raz na znikające postacie.
- A więc to tak wygląda koniec?
Wcisnęła słuchawki w uszy i ruszyła w stronę swojego domu.
Z jej policzków co chwilę kapały łzy.


by #Sora

I znowu koszmarny dzień. 
Tym razem opowiadanie napisane pod wpływem ogromnego smutku...
No cóż.
Zdarza się...

Sora.

czwartek, 15 maja 2014

Już dawno się w Tobie zakochałam.

Dawno nie pisałam Q.Q
Mam nadzieję, że mi wybaczycie. 

Enjoy! :D 

Rina kończyła właśnie wyrywać chwasty w ogrodzie, kiedy zaskoczył ją znajomy głos.
- Więc to tutaj się przeprowadziłaś?
Dziewczyna odwróciła się, a na jej twarzy zagościł uśmiech.
- Noir! Co tutaj robisz?
- Przyjechałem odwiedzić przyjaciół.
Chłopak mocno przytulił dziewczynę do siebie.
- Hej! Mam brudne ręce, pobrudzisz się!
- Nie szkodzi.
Rina zaczęła się śmiać i objęła Noira.
- Cudownie cię znowu widzieć.
Chłopak wypuścił dziewczynę z uścisku.
- Idę umyć ręce i się przebrać, a ty się rozgość. - rzuciła, znikając za drzwiami domu.
Mężczyzna rozejrzał się po ogrodzie. Kwitło w nim wiele kwiatów. Tulipany, róże, lawenda, fiołki. On jednak przykucnął przy najskromniejszych.
- Wasurenagusa. - szepnął.
- Zasadziłam je dla ciebie. Abyś nigdy nie zapomniał.
Rina pojawiła się z powrotem w drzwiach.
- Nie zapomnę. - Noir stanął przy niej, spoglądając w błękitne oczy dziewczyny.
Trwali tak przez kilka minut. Żadne z nich nie chciało się ruszyć. Oboje pragnęli, aby ta cicha chwila i otaczające ich uczucie nigdy nie znikły.
Ciszę przerwał Noir.
- Chciałem cię o coś zapytać.
- Tak?
- Gdzie jest nasze miejsce? Widziałem je w twoim pocisku listowym, ale nie wiem jak do niego dojść. Pokażesz mi?
- Oczywiście! Chodź.
Dziewczyna chwyciła Noira za rękę i pociągnęła za sobą.
Szli bocznymi uliczkami miasta, z dala od tłumów Yuusari.
- Nasze miejsce to taras widokowy, na który nikt od lat nie przychodził. - zaczęła wyjaśniać Rina. - Pokazałeś mi go w moje trzynaste urodziny. Widać z niego całe Yuusari... Nawet gdy Gauche odszedł, bardzo często tam przychodziłam. Dalej tam przychodzę. I dalej pozostaje to naszą tajemnicą.
Noir uśmiechnął się. Dziewczyna nadal trzymała go za rękę i był pewien, że nie do końca zdawała sobie z tego sprawę. Nie chciał jednak, aby go puszczała. Dotyk jej ciepłej dłoni sprawiał mu przyjemność.
Po kilku minutach doszli do tarasu. Dopiero tam Rina uwolniła z uścisku jego dłoń.
- Oto nasze miejsce. - gestem otoczyła maleńki plac.
Usiadła na balustradzie tarasu i spojrzeniem zachęciła Noira aby do niej dołączył. Chłopak dosiadł się. Rina spoglądał na panoramę Yuusari, zaś Noir bacznie ją obserwował.
- Rina... - odezwał się w końcu.
- Tak? - dziewczyna zwróciła się w jego stronę.
Teraz to ona obserwowała każdy jego ruch. Jej mądre oczy śledziły oddech i nerwowe przekładanie dłoni.
- Stało się coś?
- Chciałbym się jeszcze o coś spytać.
- Słucham. O co chodzi?
Uśmiechała się. A to jeszcze bardziej peszyło Noira.
- Wiesz ja... Zastanawiałem się czy...
Chłopak sięgnął za pazuchę i wyjął małe, kwadratowe pudełeczko.
- Czy za mnie wyjdziesz...
Z twarzy Riny zniknął uśmiech. Zastąpiło go zdziwienie, a w oczach było widać strach. Spuściła wzrok.
- Noir...
- Ja wiem, że kochałaś i pewnie nadal kochasz Gauche'a. I na pewno jest ci trudno przyjąć to, że już nim nie jestem... Rozumiem, że się boisz. Na twoim miejscu też bym się bał... Ale proszę! Spróbuj mi zaufać... Kocham cię, Rina. I chcę, abyś była szczęśliwa. Dlatego przyjmę twoją odmowę bez sprzeciwu i nie będę naciskał... Ale proszę tylko o jedną szansę... Dałabyś radę pokochać mnie tak jak kiedyś Gauche'a?
Odpowiedziała mu cisza. Chłopak opuścił głowę. Jednak po chwili chłodna dłoń Riny dotknęła jego policzka i delikatnie, lecz stanowczo uniosła głowę, zmuszając byłego marudera do spojrzenia sobie w oczy. Ponownie pojawiła się w nich czułość, a twarz ozdobił delikatny uśmiech.
- Noir... Już dawno się w tobie zakochałam. Tak. Wyjdę za ciebie.
Chłopak włożył dziewczynie pierścionek na palec. Przytulili się powoli. Aby jak najdłużej móc zatrzymać tą piękną chwilę w swoich ramionach.
Rina przysunęła się bliżej Noira i jeszcze mocniej wtuliła się w jego tors. On owinął ją peleryną, aby chłód nocy nic jej nie zrobił. Czuł, że dziewczyna zasypia. Ucałował jej włosy i szepnął do ucha:
- Już nigdy cię nie puszczę.

by #Sora

Tłumacz:
Wasurenagusa - niezapominajka
Rina - zielony jaśmin
Noir - czarny (z francuskiego)