środa, 4 czerwca 2014

Kochaj! Warto! Cz. III - I Zapomnę o swojej krzywdzie.

Ostatnia część.
Mam nadzieję, że perypetie Ayi i Yokozawy 
jeszcze Was nie znudziły :D
Enjoy! :3 


Aya biegała z papierami między 3 a 4 piętrem.
Wszyscy pracownicy patrzyli na nią zdziwieni, ale nikt nie miał czasu o nic zapytać, bo dziewczyna znikała tak szybko, jak się pojawiała. W końcu Yokozawie udało się ją zatrzymać.
- Co się dzieje? W tym tempie skończycie całą tygodniową pracę.
- O to nam chodzi. Mam dzisiaj bardzo ważny mecz i chłopaki też chcą na niego pójść, więc musimy się do trzynastej wyrobić ze wszystkim, aby zdążyć.
- Mecz?
- Ta. Jeśli chcesz, to przyjdź. Hala "Akira" o piętnastej. Wstęp wolny.
Kotori pobiegła z powrotem do swojego biura.
- Mecz, co? - mruknął do siebie Yokozawa. - W takim razie ja również muszę skończyć wcześniej pracę.
Mężczyzna dotknął kieszeni marynarki, w której swoje miejsce znalazło pudełko z pierścionkiem.
***
Aya rozgrzewała się razem z dziewczynami z drużyny, podczas gdy Ritsu, Shouta i reszta zajęli miejsca na trybunach.
- Niezła jest. - skomentował Kisa, obserwując sprawne ruchy Ayi.
- No. W gimnazjum była najlepsza. Zawsze uwielbiałem patrzeć, jak gra. Widać było w tym pasję... Z resztą dalej tak jest. - zachwalał przyjaciółkę Onodera. - Na boisku jest naprawdę niesamowita. Zupełnie, jakby była jego częścią. Doskonale się bawi i to jest dla niej najważniejsze.
W tym samym czasie Yokozawa również zajął miejsce. Przyglądał się Kotori z podziwem. Nigdy wcześniej jej takiej nie widział. Tak skupionej.
"Przydałoby ci się w pracy takie skupienie.", pomyślał i uśmiechnął się.
Na gwizdek dziewczyny ustawiły się na liniach końcowych i przywitały z przeciwniczkami. Zaczął się mecz.
Pierwszy set wygrały przeciwniczki z wynikiem 23-25. Drugi zespół "Akiry" 30-28.
Trzeci był prawdziwą walką. Żadna ze stron nie odpuszczała i, pomimo zmęczenia, nie zwalniała tempa meczu.
Po skroniach Ayi spływały strużki potu. Rozejrzała się po zawodniczkach, które również były już wykończone.
"Jedna szybka akcja. Tylko jedna i odrobimy stratę... Musimy jeszcze zdobyć trzy punkty i nie pozwolić sobie na choćby najmniejszy błąd.", myślała dziewczyna.
Jednak błąd nastąpił.
Jedna z dziewcząt źle odbiła piłkę, która obrała kurs na aut.
- Libero! - wydarła się Kotori, ale zdała sobie sprawę, że dziewczyna nie dobiegnie.
Opuściła swoje miejsce i pobiegła w stronę piłki.
Tuż przed ścianą wyskoczyła, aby wykonać odbicie, które bezbłędnie jej się udało.
- Cover! - krzyknęła, zanim walnęła z impetem w ścianę. Osunęła się po niej.
Otworzyła oczy i zacisnęła zęby, aby powstrzymać się od jęku.
Piłka znowu była po ich stronie siatki.
- Wystaw mi! - Aya wstała szybko, aby zdążyć zrobić ścinę.
Wyskoczyła wysoko i z całej siły uderzyła w piłkę.
Upadła na ziemię. Czekała na decyzję sędziego.
Odgwizdał aut.
Mecz zakończył się wynikiem 49-51 dla przeciwnego zespołu.
W setach 2-1.
Aya uderzyła pięścią w parkiet. Z trudem hamowała wzbierające łzy wściekłości.
- Nie przejmuj się, senpai. - usłyszała nad sobą. - To było niesamowite.
Libero wyciągnęła w jej stronę dłoń i pomogła Kotori wstać.
- Dziękuję, Shiro-san. 
Drużyny podziękowały sobie za grę i poszły do szatni.
Młoda edytorka siedziała na ławce ze spuszczoną głową.
- Przepraszam was, dziewczyny. - szepnęła.
- Nie masz za co, Kotori-senpai. - odparła rozgrywająca Azusa. - Gdyby nie ty, nie zaszłybyśmy nawet tutaj.
- Właśnie! - w rozmowę włączyła się Shiro. - To TY nas tutaj zaprowadziłaś. Spróbujemy ponownie za rok. I wtedy na pewno nam się uda, prawda dziewczyny?
Shiro odpowiedział radosny okrzyk, co poprawiło Ayi humor.
- To był wyborny mecz, panienki. - do szatni wszedł trener. - Dałyście z siebie wszystko i jestem z was naprawdę dumny... Aya, nie przejmuj się. Twój ratunek tej piłki był wspaniały.
- Dziękuję, trenerze.
- Czekają na ciebie koledzy. Idź do nich... Dziewczyny, macie wolne... Aya.
- Tak?
- Pomożesz mi posprzątać halę?
- Jasne.
- My też pomożemy. - zaoferowała Azusa.
- Nie trzeba. Wracajcie do domu. - zapewniła Kotori i wyszła z szatni.
Na zewnątrz czekali na nią przyjaciele. Zawahała się, ale podeszła do nich, starając się uśmiechnąć. Nie dali się nabrać. Pomimo uśmiechu, w oczach Ayi zgromadziły się łzy, które natychmiast spłynęły po policzkach.
Ritsu przygarnął do siebie dziewczynę, aby ją pocieszyć.
- To był super mecz.
- Dałaś z siebie wszystko, senpai. - Kisa pogłaskał ją po włosach.
- Yup... Ale trochę głupio przegrać na własnym boisku. - wypalił Chiaki.
- Yoshino! -krzyknęli wszyscy, ale Kotori się roześmiała.
- Racja. - odparła, ścierając łzy. - Ale nie martw się. W przyszłym roku nie oddamy tak łatwo zwycięstwa. Damy z siebie jeszcze więcej!
Bojowy duch ponownie wstąpił w Ayę, co wywołało uśmiechy na twarzach mężczyzn.
- Muszę wracać posprzątać halę.
- Pomożemy ci. - zadeklarował Masamune.
- Nie trzeba.
Ale mężczyźni już szli w stronię hali.
Dziewczyna dała za wygrana i podążyła za nimi.
 ***
Yokozawa opierał się o barierkę, czekając na Ayę.
Zauważył drużynę "Akiry", kierującą się w stronę centrum miasta. Podszedł do nich.
- Nie wiecie może, gdzie jest Aya?
- Hm? Kotori-senpai została, aby pomóc naszemu trenerowi w posprzątaniu hali. Jeśli pan wróci, to na pewno się jeszcze zobaczycie.
- Dziękuję.
 Mężczyzna zostawił dziewczyny i ruszył w stronę wejścia do hali.
Jeszcze raz dotknął kieszeni z pierścionkiem.
"Wszystko gotowe", pomyślał. "Tylko spełnij swoją obietnicę i powiedz *Tak*"
***
Edytorzy zajęli się trybunami, a Aya razem z trenerem zajęła się boiskiem.
- To twoi współpracownicy? - zapytał mężczyzna w pewnym momencie.
- No prawie. Tamten wysoki z kolczykami to mój kuzyn, a niski z ciemnymi włosami i niebieskimi oczami to przyjaciel spoza biura.
- Mhm... Rozumiem... Miło z ich strony, że nam pomagają.
- Ta. Jak już coś sobie postanowią, to nie ma siły, aby ich od tego odwieść.
- Twój narzeczony był? - sensei zmienił temat.
- Hm? A. Tak, był. Ale to były narzeczony. Już nie jesteśmy ze sobą. 
- Heh... Rety, Aya... Prostaś jak budowa cepa.
- Ha? Onizuki-sensei! Co masz na myśli?
- Gdzie siedział?
- A skąd ja niby mam..? Rząd piąty miejsce ósme sektor F.
- Właśnie o tym mówię. Posłuchaj mnie, mała. Albo dajesz sobie z nim spokój i żyjesz, albo dalej o niego walczysz. Sprawa jest prosta.
- No wiem, ale...
Sensei przerwał dziewczynie skinieniem głowy. Wskazał za nią.
Kotori odwróciła się.
Z jednego z wejść dla drużyn wchodził właśnie Yokozawa.
- Ta.. Takafumi.
Edytorka mocno zacisnęła palce na kiju mopa.
- Rusz się, a nie - stoisz i czekasz na cud. - trener popchnął ją w stronę mężczyzny.
- Sensei! - dziewczyna odwróciła się w jego stronę i obrzuciła pretensjonalnym spojrzeniem, ale mężczyzna tylko dodał jej otuchy uśmiechem.
Aya zrobiła kilka kroków w stronę Yokozawy. Mop nadal trzymała przed sobą.
- Co sądzisz o meczu? Zawaliłyśmy, co?
- Był bardzo dobry. Nic sobie nie zrobiłaś?
- Ha?
- Chodzi o tamto uderzenie.
- Ah. Nie, nic mi nie jest. Miło, że się martwiłeś.
Nastała między nimi krótka cisza, którą przerwał Takafumi:
- Aya, posłuchaj... Czy ty... Mogłabyś do cholery gdzieś to odłożyć?! Chciałbym się oświadczyć TOBIE a nie mopowi!
Przedmiot wypadł dziewczynie z rąk z wrażenia. Jej serce zaczęło szybciej bić.
Mężczyzna uklęknął i wyciągnął z kieszeni pudełeczko.
- Aya, wyjdziesz za mnie?
Kotori zakryła usta dłonią, a w jej oczach pojawiły się łzy. Tym razem łzy szczęścia.
- Nie! Ona za ciebie nie wyjdzie! - Ritsu rzucił się na mężczyznę i zaczął go okładać.
Sytuacja bardzo szybko przerodziła się w bójkę, której pozostali tylko się przyglądali.
- A ty co? Strażnik jej ręki? Ona sama o tym zdecyduje!
- Nie! Bo znowu powie ci "tak" i popełni kolejny największy błąd życia.
- Przepraszam, ale czy ja mam tu coś do powiedzenia? - zapytała Aya.
- NIE!
Dziewczyna podniosła mopa i zdzieliła nim mężczyzn po głowach. 
- Wystarczy!
Onodera i Yokozawa odsunęli się od siebie.
Dziewczyna podeszła do przyjaciela i ujęła jego ręce.
- Ritsu, wiem, że się o mnie martwisz, ale jestem dorosła i sama o sobie zdecyduję. 
- Ech... Ale pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść.
- Wiem.
Kotori zwróciła się w stronę Yokozawy.
- Takafumi... Tak. Wyjdę za ciebie.
Podeszła do mężczyzny, który włożył jej pierścionek na palec. Ten sam, który podarował jej za pierwszym razem.
Dziewczyna dotknęła policzka swojego narzeczonego i przyciągnęła go do siebie, delikatnie całując.
Pierwszy zaczął klaskać Ritsu. Potem dołączyła się reszta, łącznie z trenerem.
- A tak bardzo nie chciałeś, aby za niego wychodziła. - Onizuki zwrócił Onoderze uwagę.
- No tak, ale... Czuję, że teraz będzie już dobrze.
Yokozawa i Kotori tulili się do siebie czule. Dziewczyna się śmiała.
- Byłoby bardziej romantycznie, gdyby Aya nie była w stroju siatkarskim. - skomentował Chiaki.
- Haha. Masz rację. - poparł go Yukina.
- Ale to było jej marzenie. - odparł spokojnie Ritsu.
- Ha?! - wszyscy szczerze się zdziwili.
- Zawsze chciała, aby jej wymarzony mężczyzna poprosił ją o rękę po meczu, kiedy ona będzie jeszcze w stroju i z ochraniaczami.
Mężczyźni zaczęli się po cichu śmiać, jednak nie umknęło to uwadze dziewczyny.
- Ej! Nie śmiać się z cudzych marzeń! - jednak jej samej nie udało się zachować powagi. - Jesteście okropni! - śmiała się razem z nimi.
Tą radosną chwilę przerwał jednak trener.
- No dobra, miło było, ale czy my możemy w końcu posprzątać tą salę?!
Wszyscy zabrali się do pracy i po pół godzinie hala była wysprzątana.
- To ja się lecę przebrać! Poczekajcie na mnie na dworze. - Aya zniknęła w szatni.
Mężczyźni pożegnali się z trenerem i wyszli na zewnątrz.
Aya pozbierała swoje rzeczy i podeszła jeszcze na chwilę do trenera.
- Dziękuję trenerze, za te wszystkie lata, przez które mnie pan przygotowywał na meczów.
- Hm? Co jest, Aya? Gadasz, jakbyś miała odejść.
- No, bo... Zawiodłam. Gdybym tylko uderzyła lżej.
- A tobie dalej o to? Mówiłem ci już, nie przejmuj się. Tamte zawodniczki grają na światowym poziomie. Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że przegracie minimalną różnicą punktów. Jestem z was dumny. I nie waż się odchodzić. Jesteś tutaj, odkąd założyłem klub. Jesteś jedyną zawodniczką, która ostała się z pierwszego składu. Dlatego nie odchodź. Potrzebujemy się.
- Ale..!
- Żadnego "ale". Nie odchodzisz i koniec. Kropka!
Dziewczyna roześmiała się.
- No dobrze.
Onizuki przytulił swoją podopieczną.
- I gratuluję, Aya. Życzę ci dużo szczęścia.
- Dziękuję.
- No, leć już. Czekają na ciebie.
- Hai!
Dziewczyna pomachała trenerowi na pożegnanie i pobiegła w stronę wyjścia.
***
Mężczyźni czekali na przyjaciółkę, opierając się o barierki. Powoli zapadał zmrok.
Ritsu podszedł do Yokozawy.
- Nie wybaczę ci, jeżeli ona znowu będzie przez ciebie płakać.
- Nie będzie. Postaram się o to.
***
Aya biegła roześmiana ciemnym, opustoszałym korytarzem.
Nareszcie była w pełni szczęśliwa.


by #Sora


PS W tekście nie jest to za bardzo ukazane, ale między zerwaniem zaręczyn a ich odnowieniem minęły niecałe 3 miesiące ;)

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Nie kochaj. Warto. Cz. II - Wybaczę Ci.

Druga część do "Nie kochaj. Nie warto..." 
Mam nadzieję, że Wam się spodoba!
:D


Po tygodniu Aya wróciła do domu.
Ritsu z resztą współpracowników ustalili, że cały czas ktoś będzie z szefową, aby jej pilnować. Dziewczynie nie do końca podobał się ten pomysł. Mieli w końcu robotę do wykonania, a w biurze nieobecne były przez jej sytuację dwie osoby.
- Hatori-kun. - odezwała się pewnego dnia Kotori. - Wracaj do biura. Mamy teraz gorący okres w wydawnictwie. Powinieneś tam być.
- Nie ma mowy.
- Czuję się już o wiele lepiej. Naprawdę.
- Nie zostawię cię samej, Aya.
Kobieta dała za wygraną. Nie było sensu się kłócić z Hatorim. I tak nie odpuści.
- Chyba, że ... - Tori wpadł na pomysł. - Chiaki z tobą posiedzi.
- Spoko. Dawno się z nim nie widziałam... A nie gonią go żadne terminy?
- Nie... Zaraz do niego zadzwonię.
Po kilku minutach do mieszkania dziewczyny zadzwonił Yoshino.
- To ja się zbieram. - rzucił na pożegnanie Hatori.
- Pa!
Aya zaprosiła Chiakiego do środka i zrobiła mu herbaty. Siedzieli przez chwilę w ciszy, którą przerwał mangaka.
- Jak się czujesz, Aya?
- Już lepiej. Dziękuję. A co u ciebie? Słyszałam, że masz na razie spokój.
- Taa... W końcu Tori nie ma się do czego przyczepić. - zaśmiał się chłopak.
Aya również zaczęła się śmiać. Po chwili rozmawiali już luźno, tak jak kiedyś. Żartowali i śmiali się, opowiadając sobie różne zabawne momenty z czasów szkoły.
- Tak się cieszę, że przyszedłeś! - powiedziała w pewnym momencie Aya. - W końcu ktoś, kto nie siedzi jak na szpilkach i bacznie mnie nie obserwuje. Robiło się to już naprawdę wkurzające... No ale sama jestem sobie winna.
- To nie była twoja wina. - zaprzeczył Yoshino. - Ty...
- Tak?
- Nadal nosisz pierścionek zaręczynowy!
- N-no tak... Wow. Jesteś pierwszą osobą, która to zauważyła.
- Dlaczego? Nie lepiej po prostu o nim zapomnieć?
- Jasne, że tak. Ale wiesz, Chiaki? Chyba między nami było to coś, co ludzie nazywają tą jedyną, prawdziwą miłością... Właśnie dlatego jest mi tak ciężko...
- Powiedz mu.
- Co?! Przecież dał mi jasny przekaz. Nie będę się narzucać.
- Nie narzucasz się. Po prostu powiedz, że go kochasz i odejdź. Będziesz miała czyste sumienie.
Rozmowę przyjaciół przerwał dzwonek do drzwi.
- Ha? Nie przypominam sobie, abym coś zamawiała. - Aya chciała wstać, ale uprzedził ją Yoshino.
Wrócił z bukietem kwiatów.
- Są dla ciebie, Aya.
- Jakbym się nie domyśliła. - odparła dziewczyna ironicznie. - Od kogo?
Yoshino wzruszył ramionami.
- Ale jest bilecik.
Podał kwiaty dziewczynie. Na małej karteczce było napisane tylko jedno słowo: "Przepraszam".
- To od niego. - szepnęła Aya.
Chłopak uśmiechnął się.
Kotori wsadziła kwiaty do wazonu i zaczęła się przebierać.
- Chiaki, zamknij drzwi, gdy będziesz wychodził! - krzyknęła na pożegnanie.
- Hej! Dokąd to?
- Do Yokozawy. Podziękować za kwiaty i powiedzieć, jak bardzo go kocham!
Zdziwienie ustąpiło z twarzy Yoshino i jego miejsce zajął czuły uśmiech.
- Powodzenia, Aya-chan.
***
Aya wbiegła zdyszana do biura, co zszokowało wszystkich jej współpracowników.
- Aya, co ty... - Takano już chciał sprawić jej burę, ale dziewczyna przerwała mu między jednym sapnięciem a drugim.
- Jest... Dzisiaj... Yokozawa?
- Nie. Wziął wolne. Aya, dlaczego tutaj...
Ale dziewczyny już nie było. Wybiegła z budynku i ruszyła w stronę domu Takafumiego.
***
Yokozawa usłyszał silne walenie w drzwi, które z każdą chwilą robiło się coraz głośniejsze.
- Idę, idę. Co to, pali się gdzieś, czy jak?
Ledwo otworzył drzwi i już miał na kogoś na szyi. Zachwiał się i przewrócił. Chwilę trwało, zanim skojarzył, kto na nim leży.
- Aya. Co ty tu robisz?
- Przyszłam podziękować za kwiaty... I powiedzieć, jak bardzo cię kocham, Takafumi.
Źrenice Yokozawy rozszerzyły się. Objął dziewczynę i mocno do siebie przytulił.
- Ale... - Aya po chwili się od niego odsunęła, choć nadal na nim siedziała. - Chcę ci go oddać.
Zdjęła pierścionek zaręczynowy i włożyła go w dłoń mężczyzny.
- Zwalniam cię z obietnicy. - powiedziała, uśmiechając się czule. - Ale jeśli będziesz kiedyś chciał wrócić, przyjmę go znowu. Będę czekać. Nieważne, jak długo. Ale jeśli nie będziesz chciał - zrozumiem.
Dziewczyna wstała, to samo zrobił Yokozawa.
- Aya...
- Przepraszam, że tak wtargnęłam... Chciałam po prostu jeszcze raz móc cię przytulić. - oczy Ayi zaszkliły się. - Do zobaczenia w pracy.
Kotori odwróciła się i szybko wyszła z mieszkania.
***
Aya długo błąkała się po ulicach miasta nim postanowiła wrócić do domu.
Gdy otworzyła drzwi mieszkania, przywitał ją wściekły Ritsu.
- Gdzieś ty była?!
- Nie twój interes.
- Aya, martwiliśmy się o ciebie!
- Nie ma o co! Jestem dorosła, Ritsu. Potrafię o siebie zadbać.
- Miałaś do końca zwolnienia nie wychodzić z domu.
- Nie potrafiłam już wytrzymać! Cały tydzień w czterech ścianach, przy facetach, którzy wiecznie na ciebie patrzą z grobową miną, zamiast porozmawiać i się pośmiać! Gdyby Chiaki nie przyszedł to bym chyba zapomniała znaczenia tego słowa!
- Miał cię pilnować, a tymczasem...
- Ej, odczep się. To nie była jego wina!
Przyjaciele zamilkli. Dopiero po kilku minutach odezwała się Aya:
- Byłam u Yokozawy.
- Tak myślałem. - prychnął Onodera. - Przysłał ci kwiaty, a ty już do niego lecisz. Jesteś żałosna.
Aya wymierzyła Ritsu siarczysty policzek.
- Zerwałam zaręczyny.
Dziewczyna weszła do swojego pokoju, pozostawiając zdziwionego przyjaciela samemu sobie. Po chwili otrząsnął się i wszedł za Ayą. Siedziała na parapecie.
Przed Onoderą stanął widok z tamtego dnia. Podbiegł do przyjaciółki i przytulił ją. Oddychał szybko.
- Co się stało? Ritsu!
- Kiedy to się stało... Też tutaj siedziałaś...
- Często tu przesiaduję. To moje ulubione miejsce w mieszkaniu.
- Przepraszam, Aya. Nie powinienem tak mówić.
- Ja też przepraszam. Za to, że cię uderzyłam.
Dziewczyna wstała i uśmiechnęła się promiennie do Onodery. Chłopak również odpowiedział uśmiechem.
- I co teraz?
- Jak to "co"? W poniedziałek wracam do pracy. Poza tym muszę się przygotować do zawodów. Zawaliłam sobie trochę treningów i muszę je odrobić!
Ritsu zaczął się śmiać.
- No co? - zapytała zdziwiona Kotori, ale i ona po chwili się śmiała.


by #Sora